Zamknięci
Siedziałam pod kocem na parapecie w swoim pokoju, z kubkiem gorącej czekolady w jeden z późnojesiennych wieczorów. Byłam znęczona całodziennym sprzątaniu strychu i pokoju na poddaszu, z którego można było na niego wejść. Długo nie musiałam czekać, żeby dowiedzieć się dlaczego. Kazali mi tam wejść mówiąc, że zostawiłam tam miotłę i mam ją przynieść z powrotem. Gdy byłam już kilka metrów od drzwi, szybko je zamknęli. Pobiegłam jak najszybciej w ich stronę. Nie zdążyłam. Przekręcili klucz. Zostałam uwięziona bez niczego, oprócz tego co miałam na sobie, czyli czarne rurki, luźną, białą koszulkę, bordową bluzę mojego starszego brata Simona i czarne vansy. Stałam pod drzwiami. Biłam w nie pięściami i krzyczałam, żeby mnie wypuścili. Czyżby nikt mnie nie słyszał? Rodzice mnie słyszeli, ale oni mnie tu zamknęli i na pewno szybko nie wypuszczą.A Simon? Powinien mi pomóc, zawsze były między nami dobre relacje. Wtedy sobie przypomniałam. Wyjechał na miesiąc do Londynu, do naszych kuzynów, żeby trochę z nimi pomieszkał i zwiedził miasto. Nikt mi nie pomoże . Opadłam z sił, więc odwróciłam się i zjechałam plecami po drzwiach. Rozpłakałam się z bezsilności.
Obudziła się z krzykiem siadając na łóżku.
- To tylko sen -powiedziała do siebie.
Rozglądnęła się dookoła szukając okna z zaciągniętą czarną roletą, taką jaką miała w pokoju.Okno zauważyła, ale z zieloną roletą. Popatrzyła przed siebie i zobaczyła duży,prawie pusty pokój. Nie było w nim nic oprócz łóżka, na którym siedziała i szafy, w której były jej ubrania, choć ich tam nie wkładała. Nelly podejrzewała, że zrobili to jej rodzice, zanim ją tu zamknęli. Przecież zauważyła, że jej ubrania znikały z szafy, wtedy nie zwracała na to uwagi.
- O nie - jęknęła. - Przecież to się stało naprawdę. - Tak, to prawda. To nie był sen, tylko wspomnienie.
Dziewczyna pomyślała nad tym ile jest tu dni. Spojrzała na ''kalendarz'', jeśli tak to można było nazwać. Zdrapywała trochę farby ze ściany, robiąc podłużne zagłębienia. Jedno zagłębienie oznaczało jeden dzień. Wydrapywała je około południa, przynajmniej tak się jej wydawało. Na ścianie było dwadzieścia takich kresek. Simon wyjechał tydzień wcześniej, więc nie było go dwadzieścia siedem dni, a miał być u nich trzydzieści. Czyli tylko trzy dni dzieliły ją od jego powrotu. Ucieszyła się w duchu. Nie będą mogli ją tu trzymać w nieskończoność jak Simon będzie w domu. W końcu ją wypuszczą. Jeśli za trzy dni będzie krzyczeć, wtedy brat ją usłyszy. Rodzice nie będą wiedzieli co mu odpowiedzieć i otworzą te cholerne drzwi i będę mogła wyjść. Nelly usłyszała hałasy dobiegające zza drzwi. Powoli i cichutko podeszła do nich i usiadła opierając się o nie plecami. Słyszała wszystko co mówiły te trzy osoby. Zaraz. Trzy? Rozpoznała głosy mamy, taty i... Simona? Tak! Chyba wrócił wcześniej.-Simon? Simon!-krzyczała.-To ja, Nelly! Zamknęli mnie tu! Wypuść mnie! Ratunku! Simon!-Dziewczyna klęknęła przed drzwiami i położyła dłonie na nie. -Simon! Pomóż mi! Proszę...-głos się jej załamał i zaczęła szlochać.-Proszę, pomóż. Simon...
Drzwi otworzono z tak wielką siłą, że Nelly popchnęło przez cały pokój aż do przeciwległej ściany i tak mocno uderzyła plecami i głową o nią,że robiło jej się na chwilę ciemno przed oczami. Kilka sekund później odzyskała normalny wzrok i zobaczyła, że obok drzwi leży człowiek skulony na podłodze. O matko! To był Simon.
______________________________________
Mój pierwszy rozdział.
Mam nadzieję, że się spodoba.
Czytasz? Skomentuj.
To pomaga C: