List
Lena wpatrywała się w to zdanie przez dłuższą chwilę. Nagle szybko wstała i wybiegła z pomieszczenia nie zważając na wołającego ją Draco. Po policzkach płynęły jej łzy. Postanowiła udać się do sowiarni, żeby wysłać list do ojca. Po drodze wpadła na jakiegoś ucznia.
- Hej, uważaj! - powiedział, jak się okazało, Harry trochę zbyt ostro niż powinien.
- Przepraszam - odpowiedziała łamiącym się głosem. Zauważając, że dziewczyna płacze gryfon przytulił ją.
- Już spokojnie. Nic się nie stało. Nie płacz już. - starał się ją uspokoić. - Gdzie idziesz?
- Do sowiarni - Lena próbowała powstrzymać łzy. - Wiesz jak tam dojść?
Harry kiwnął głową i zaprowadził ślizonkę na miejsce.
- Wiesz - powiedział. - Zaczynam zauważać, że nie wszyscy ze Slytherinu są źli i pozbawieni uczuć. - uśmiechnął się zakłopotany.
- Ja też myślałam źle o gryfonach, że są zarozumiali i dumni. - Lena była lekko zawstydzona tym wyznaniem.
- Muszę iść - oznajmił Harry. - Porozmawiamy jeszcze kiedyś?
- Jasne. - kąciki jej ust uniosły się ku górze, a chłopaka już nie było. Wyciągnęła z torby to co było jej potrzebne i zaczęła pisać list.
"Tato,
dlaczego zabiłeś Rudolfa Lestrange'ra?! Jak mogłeś?! Jak mogłeś zabić swojego kolegę?! Kim ty jesteś? Nie wierzę, że jesteś tak okropny, a ja córką takiej osoby..."
Przywiązała list do nóżki jednej z sów i zapłakana pobiegła z powrotem do gabinetu Filcha. Skuliła się w kącie pokoju i zasłoniła dłońmi twarz.
- Co się dzieje? - zapytała Malfoy. Poczekał dwie minuty i nie dostał odpowiedzi. - Lena. Co się stało? - spróbował znowu. Dziewczyna wyciągnęła z torby teczkę jej ojca.
- Zobacz - podała mu ją. - Przeczytaj. No dalej. - mówiła.- Takiego mam tatę. - znowu wybuchnęła płaczem. Draco przytulił Lenę. Siedzieli tak chwilę. Usłyszeli, że ktoś otwiera drzwi. Dziewczyna szybko wytarła oczy i zaczęli wkładać sterty teczek do szafki.
- Skończyliście? - zapytał Filch, a oni przytaknęli. - Możecie iść. - oznajmił, a młodzi ślizgoni wyszli.
Wracali do dormitorium. Po drodze spotkali Lunę. Obie dziewczyny zatrzymały się i zaczęły rozmawiać. Draco przewrócił tylko oczami, pożegnał się i poszedł dalej sam. Lena dotarła do dormitorium dopiero o dwudziestej trzeciej. Wykąpała się, umyła włosy, zęby, przebrała w piżamę i ruszyła do łóżka. Na schodach do sypialni zawróciła i usiadła na sofie przed kominkiem przykryta czarnym kocem w zielone kropki, który leżał obok. Siedziała tak dosyć długo, aż w końcu ktoś delikatnie dotknął jej ramienia. Zaskoczona drgnęła lekko i odwróciła głowę i zobaczyła Blaise'go. Usiadł obok niej i przesunął koc również na siebie.
- Co robisz w nocy w salonie? - zapytał.
- Nie chce mi się spać. - odpowiedziała nie mówiąc mu całej prawdy.
Siedzieli tak ponad godzinę, aż Lena zasnęła. Blaise, żeby jej nie obudzić, również zasnął w pozycji siedzącej na sofie przed kominkiem.
Oboje rano obudził Draco.
- Wstawać. - potrząsnął nimi. - Macie pół godziny do zajęć. Niestety śniadanie przegapiliście - uśmiechnął się, gdy skończył mówić. Blaise westchnął teatralnie i zaczął wstawać z sofy. Lena była szybsza. Podniósła się szybciej niż on i pobiegła do łazienki.
- Dziewczyny - powiedział i przewrócił oczami, na co Draco pokiwał głową. Piętnaście minut później koleżanka dwóch chłopców wyszła z łazienki i skierowała się do sypialni, gdzie leżał jej kufer. Wyszła po chwili ubrana w bordowe spodnie i czarną, luźną bluzę.
- Ty nie umiesz ubrać spódnicy ani sukienki? - zapytał retorycznie i nie czekając na odpowiedź dodał - Założę się, że nie ubierzesz ich też dzisiaj.
- Mogę ubrać. - stwierdziła. - Zgodzę się nawet na to, żebyś to ty ją wybrał.
Draco wybrał dla niej czarną, skórzaną spódnicę, białą bluzkę na ramiączkach i czarne trampki przed kostkę. Ładnie wyglądała w spódnicy Pansy. Przeglądając się w lustrze zmarszczyła nos z niezadowolenia, ale nie odezwała się ani słowem, w końcu sama mu na to pozwoliła. Jej znajomi od razu zauważyli, że jest ubrana jak zwykle. Niestety osoby, które nie darzyły ją sympatią w równym stopniu jak ona nie oszczędzili złośliwych uwag pod jej adresem.
- Hej, uważaj! - powiedział, jak się okazało, Harry trochę zbyt ostro niż powinien.
- Przepraszam - odpowiedziała łamiącym się głosem. Zauważając, że dziewczyna płacze gryfon przytulił ją.
- Już spokojnie. Nic się nie stało. Nie płacz już. - starał się ją uspokoić. - Gdzie idziesz?
- Do sowiarni - Lena próbowała powstrzymać łzy. - Wiesz jak tam dojść?
Harry kiwnął głową i zaprowadził ślizonkę na miejsce.
- Wiesz - powiedział. - Zaczynam zauważać, że nie wszyscy ze Slytherinu są źli i pozbawieni uczuć. - uśmiechnął się zakłopotany.
- Ja też myślałam źle o gryfonach, że są zarozumiali i dumni. - Lena była lekko zawstydzona tym wyznaniem.
- Muszę iść - oznajmił Harry. - Porozmawiamy jeszcze kiedyś?
- Jasne. - kąciki jej ust uniosły się ku górze, a chłopaka już nie było. Wyciągnęła z torby to co było jej potrzebne i zaczęła pisać list.
"Tato,
dlaczego zabiłeś Rudolfa Lestrange'ra?! Jak mogłeś?! Jak mogłeś zabić swojego kolegę?! Kim ty jesteś? Nie wierzę, że jesteś tak okropny, a ja córką takiej osoby..."
Przywiązała list do nóżki jednej z sów i zapłakana pobiegła z powrotem do gabinetu Filcha. Skuliła się w kącie pokoju i zasłoniła dłońmi twarz.
- Co się dzieje? - zapytała Malfoy. Poczekał dwie minuty i nie dostał odpowiedzi. - Lena. Co się stało? - spróbował znowu. Dziewczyna wyciągnęła z torby teczkę jej ojca.
- Zobacz - podała mu ją. - Przeczytaj. No dalej. - mówiła.- Takiego mam tatę. - znowu wybuchnęła płaczem. Draco przytulił Lenę. Siedzieli tak chwilę. Usłyszeli, że ktoś otwiera drzwi. Dziewczyna szybko wytarła oczy i zaczęli wkładać sterty teczek do szafki.
- Skończyliście? - zapytał Filch, a oni przytaknęli. - Możecie iść. - oznajmił, a młodzi ślizgoni wyszli.
Wracali do dormitorium. Po drodze spotkali Lunę. Obie dziewczyny zatrzymały się i zaczęły rozmawiać. Draco przewrócił tylko oczami, pożegnał się i poszedł dalej sam. Lena dotarła do dormitorium dopiero o dwudziestej trzeciej. Wykąpała się, umyła włosy, zęby, przebrała w piżamę i ruszyła do łóżka. Na schodach do sypialni zawróciła i usiadła na sofie przed kominkiem przykryta czarnym kocem w zielone kropki, który leżał obok. Siedziała tak dosyć długo, aż w końcu ktoś delikatnie dotknął jej ramienia. Zaskoczona drgnęła lekko i odwróciła głowę i zobaczyła Blaise'go. Usiadł obok niej i przesunął koc również na siebie.
- Co robisz w nocy w salonie? - zapytał.
- Nie chce mi się spać. - odpowiedziała nie mówiąc mu całej prawdy.
Siedzieli tak ponad godzinę, aż Lena zasnęła. Blaise, żeby jej nie obudzić, również zasnął w pozycji siedzącej na sofie przed kominkiem.
Oboje rano obudził Draco.
- Wstawać. - potrząsnął nimi. - Macie pół godziny do zajęć. Niestety śniadanie przegapiliście - uśmiechnął się, gdy skończył mówić. Blaise westchnął teatralnie i zaczął wstawać z sofy. Lena była szybsza. Podniósła się szybciej niż on i pobiegła do łazienki.
- Dziewczyny - powiedział i przewrócił oczami, na co Draco pokiwał głową. Piętnaście minut później koleżanka dwóch chłopców wyszła z łazienki i skierowała się do sypialni, gdzie leżał jej kufer. Wyszła po chwili ubrana w bordowe spodnie i czarną, luźną bluzę.
- Ty nie umiesz ubrać spódnicy ani sukienki? - zapytał retorycznie i nie czekając na odpowiedź dodał - Założę się, że nie ubierzesz ich też dzisiaj.
- Mogę ubrać. - stwierdziła. - Zgodzę się nawet na to, żebyś to ty ją wybrał.
Draco wybrał dla niej czarną, skórzaną spódnicę, białą bluzkę na ramiączkach i czarne trampki przed kostkę. Ładnie wyglądała w spódnicy Pansy. Przeglądając się w lustrze zmarszczyła nos z niezadowolenia, ale nie odezwała się ani słowem, w końcu sama mu na to pozwoliła. Jej znajomi od razu zauważyli, że jest ubrana jak zwykle. Niestety osoby, które nie darzyły ją sympatią w równym stopniu jak ona nie oszczędzili złośliwych uwag pod jej adresem.
***
Pierwszy semestr dobiegł końca i większość uczniów wyjeżdżała do domu na ferie. Lena nie chciała jechać do domu, jeśli mogła tak nazwać budynek z rodzicami, którzy trzymali ją na brudnym strychu. Blaise miał cały wolny czas spędzić w domu Draco. Blondyn zaproponował to również jej, a dziewczyna zgodziła się na to.
- Lepiej być u niego niż u mnie - stwierdziła w myślach.
Spakowała kufer i następnego dnia siedzieli w pociągu do Londynu. Dojechali na miejsce i teleportowali się do domu Malfoy'ów. Zostawili kufry w środku i ruszyli w trójkę na spacer. Przechodzili właśnie obok mugolskiego sklepu z ciepłymi napojami na wynos. Draco wszedł do środka by kupić dla wszystkich po kubku gorącej czekolady, a Lena z Blaise czekali na zewnątrz. W sklepie było mało miejsca i niezbyt wygodnie byłoby siedzieć w tym tłocznym lokalu. Szybko się ściemniało, a Draco wciąż nie wracał. Było już całkiem ciemno. Lena wydała z siebie cichy okrzyk, a chwilę później osunęła się na ziemię. Zdziwiony Blaise zobaczył wystający z jej pleców sztylet.
________________________________________
Więc jest już nowy rozdział :)
Mam nadzieję, że się spodobał, bo nie zbyt miałam pomysł ;/
Proszę o szczere opinie w komentarzach :)
Bardzo ciekawie piszesz! Oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńDobrze, że umarła BUAHAHAHAHHAHAHAHAHAH ;d Pisz o Nelly! Ale Blaisa kocham <3 Czekam nn ;)
OdpowiedzUsuńPrzecież jak będę pisać o Nelly to nie będzie Draco i Blaise ;-;
Usuń~niezalogowana Niezniszczalna
No tak... Ale jest u mnie BUAHAHHAHAHAHAHAHHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHHAHAHAHAHAHAH
Usuńkiedy nastpęny?> :OOOOOO
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie pisania. Niestety wcześniej nie mogłam :C
Usuńczemu nie trafiłam wcześniej na tego bloga? <3 jest cudowny!
OdpowiedzUsuń